Trwa ładowanie...
recenzja
24-06-2010 12:23

Mniej o mieście, więcej o ludziach

Mniej o mieście, więcej o ludziachŹródło: "__wlasne
d3hjbvm
d3hjbvm

Nie lubię Ambergris. Ukochane, wypieszczone do najdrobniejszego detalu miasto, powstałe w wyobraźni Jeffa VanderMeera, mnie przytłacza. Z lektury Hoegbottońskiego przewodnika po wczesnej historii miasta Ambergris, który wszedł w skład zbioru * Miasto szaleńców i świętych mam jak najgorsze wspomnienia. Tekst ten stanowi klasyczną ilustrację obsesyjnego stosunku autora do własnej kreacji. Nic więc dziwnego, że perspektywa obcowania z posłowiem do niego mnie nie pociągała. Szczęśliwie tworzone przez VanderMeera bardzo długo, bo aż siedem lat, *Shriek: Posłowie jest przede wszystkim opowieścią o losach dwójki rodzeństwa – Duncana (autora Przewodnika) i Janice (twórczyni Posłowia) Shrieków. Rzecz jasna, Ambergris mocno naznacza ich życie, w przypadku brata dosłownie, w przypadku siostry nieco bardziej metaforycznie, pozostaje jednak tłem. Na pierwszym planie znajdują się przeżycia dwóch osób,
bliskich sobie w rozpaczliwy, wręcz desperacki sposób, a jednak zarazem przerażająco dalekich.
Świetnym pomysłem, pozwalającym ukazać tę sprzeczność pomiędzy wyobrażeniem na temat wzajemnej relacji a rzeczywistością, było opatrzenie tekstu Janice komentarzami autorstwa Duncana, częstokroć obalającymi jej tezy dotyczące odczuć i motywacji brata. Dzięki temu dwugłosowi obraz opisywanych wydarzeń jest pełniejszy.

Shriekowie dzielą swoje życie na dwa okresy – moment przełomowy stanowi nagła śmierć ich ojca, cały późniejszy czas pozostaje w cieniu tego dramatycznego wydarzenia, a wcześniejszy (Zanim Umarł Tata czyli, jak mówią swoim prywatnym szyfrem, ZUT) jest idealizowany, sielankowy. Rodzeństwo radzi sobie z tą tragedią na różne sposoby. Duncan próbuje iść w ślady zmarłego, kontynuując jego historyczną pracę, a Janice, imając się kolejnych karier (artystki, właścicielki galerii, dziennikarki), stara się udowodnić ojcu, ze zasługuje na uznanie, którego – w jej odczuciu – nie okazywał jej za życia. Ta dziwaczna walka z cieniem unieszczęśliwia ich oboje, w dodatku Duncan pada ofiarą obsesji na punkcie grzybian, tajemniczej rasy zamieszkującej podziemia pod Ambergris, przez ludzi zwanej „szarymi kapeluszami". Obsesja zastępcza, uczennica i kochanka Duncana, Mary Sabon, której obecność dodatkowo komplikuje złożone stosunki rodzeństwa, nie tylko nie spełnia swojego zadania (dzięki miłości do niej Duncan mógł zapomnieć
o swoich odkryciach, które, delikatnie mówiąc, nie spotkały się z powszechnym uznaniem), ale z czasem obraca się w ostatni gwóźdź do trumny jego naukowej kariery.

Posłowie to gorzki, rozrachunkowy tekst, będący nie tyle biografią, co historią powolnego, nieuniknionego upadku i odtrącenia. Promieniujący z niego smutek, rozczarowanie i fatalizm siłą rażenia przyćmiewają nawet niezwykle spektakularny i zachwycająco surrealistyczny opis wojny pomiędzy dwiema handlowymi potęgami, która odcisnęła na Ambergris złowrogie, grzybowe piętno. Prywatne dramaty Shrieków opisane są precyzyjnie i przekonująco, na tym poziomie powieść autentycznie angażuje czytelnika. Nie jest też, jak * Miasto szaleńców i świętych*, przeładowana detalicznymi, barokowo rozbuchanymi opisami miejsca akcji.

A jednak nie można powiedzieć, że jest odbiorcy przyjazna. Oczywiście stan, w jakim znajduje się Janice, tworząc swoje dzieło, usprawiedliwia chaotyczność początkowych partii tekstu. Nie zmienia to jednak faktu, że tempa Posłowie nabiera w okolicach połowy i, uczciwie mówiąc, gdybym nie musiała, to tak daleko bym z pewnością nie dotarła. Wówczas nie dowiedziałabym się, że jest czego żałować, gdyż druga część tekstu jest wyraźnie lepsza – po prostu dynamiczniejsza, bardziej logiczna strukturalnie i o wiele ciekawsza. Pierwsze 200 stron stanowi spore wyzwanie dla cierpliwości czytelnika, a niewielu lubi pokonywać opór niezbyt porywającego tekstu. To rozdarcie powieści szkodzi i utrudnia jej ocenę. Zasługiwałaby na więcej punktów, ale, aby się o tym przekonać, trzeba ją doczytać do końca, czego autor nie ułatwia. Dobrze wiedzieć, że VanderMeer nauczył się kontrolować własną fascynację Ambergris – gdy przenosi punkt ciężkości z miasta na ludzi, dużo przyjemniej obcować z jego twórczością.

d3hjbvm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3hjbvm